Root beer
Root beer to niezwykły przypadek trunku, który piwem jednocześnie jest i nie jest. W jaki sposób wynalazek rodowitych mieszkańców Ameryki Północnej stał się popularnym w USA słodkim napojem gazowanym?
Wszystko zaczęło się jeszcze przed przybyciem kolonizatorów i tym samym przed powstaniem Stanów Zjednoczonych. Root beer oznacza piwo korzenne i nazwę tę należy brać jak najbardziej dosłownie. Indianie wytwarzali je z korzenia sasafrasa, drzewa z rodziny wawrzynowatych. Liście tej rośliny mają orzeźwiający cytrynowy zapach, natomiast korzenie mają słodki smak. Ludzie wykorzystywali wywar w celach leczniczych, dodając do niego dodatkowe składniki i rzecz jasna przeprowadzając fermentację. Powstający w ten sposób napój miał właściwości antyseptyczne, nadawał się do leczenia zapaleń górnych dróg oddechowych, a przy okazji pobudzał psychicznie, poprawiał nastrój, a w większych ilościach… wywoływał halucynacje.
Później na scenę historii wkraczają Europejczycy – root beer przypadło im do gustu co najmniej tak samo mocno jak rodowitym Amerykanom. Wraz z kolonizowaniem terenów Indian, Europejczycy przejęli także lokalne tradycje wytwarzania piwa korzennego. Nie był to jednak efekt fascynacji nowo poznaną kulturą a raczej konieczność. Ludzie ci starali się unikać spożywania świeżej wody, aby ograniczyć możliwość zatrucia. Zatem sięganie przez nich po piwo spowodowane było przede wszystkim względami praktycznymi. Po przybyciu na nowy ląd rozpoczęła się walka o przetrwanie, dlatego nikt nie mógł pozwolić sobie na wykorzystanie nasion zbóż do wytwarzania piwa. Były zbyt cenne. Ale dla chcącego nic trudnego! Niektórzy pionierzy eksperymentowali z robieniem piwa przy użyciu korzeni przeróżnych roślin, inni postanowili zaadaptować sposoby i metody lokalnych mieszkańców. I tak powstało to, co współcześnie znamy jako Root Beer.
Napój sprzedawany był początkowo w aptekach i sklepach cukierniczych. Z jednej strony traktowany był jak lek, z drugiej jak słodycze. Uznaje się, że pierwsze zabutelkowane i sprzedawane komercyjnie piwo korzenne zawdzięcza swoje istnienie Charlesowi Elmerowi Hiresowi, który w 1875 roku postanowił zarobić na indiańskim wynalazku. Początkowo miało nosić nazwę Root Tea, czyli herbata korzenna, bo Hires był wojującym abstynentem. Jednak po głębszym przemyśleniu uznał, że dopisek “piwo” będzie o wiele bardziej atrakcyjny i zachęcający dla klasy robotniczej, która stanowiła zdecydowaną większość konsumentów. Ponadto produkowany przez niego napój faktycznie był piwem – bez schłodzenia wywar z sasafrasa naturalnie zaczyna fermentować w niskoalkoholowe piwo.
Sztuczka marketingowa okazała się strzałem w dziesiątkę i Root Beer stało się niezwykle popularne w Stanach Zjednoczonych. W ciągu zaledwie kilku lat, Charles Elmer Hires stał się milionerem. Kiedy wprowadzono w USA prohibicję wykonał kolejny genialny zwrot i reklamował swoje piwo korzenne jako bezalkoholowy napój – prawie jak piwo, ale jednak nie piwo.
Współcześnie Root Beer nie jest już wytwarzane w ten sposób – nie zawiera alkoholu, a co być może jeszcze istotniejsze, nie ma w sobie ani grama korzenia sasafrasa. Dlaczego najważniejszy składnik zniknął ze składu piwa korzennego? Okazało się, że zawiera on w sobie rakotwórczy safrol. Przedawkowanie tego związku może spowodować uszkodzenie nerek, a nawet porażenie ośrodka oddechowego. W ten sposób piwo korzenne straciło obie charakterystyczne cechy upamiętnione w jego nazwie, jednak uwielbiany przez Amerykanów smak przetrwał te zawirowania i wciąż cieszy się dużą popularnością w USA.
Mieliście kiedyś okazję spróbować root beer? Jak wrażenia?