Cieszyńskie Rye Wine
Bardzo gęste i mocne piwo z dodatkiem żyta, o głębokim, złożonym smaku - oto czego możecie się spodziewać sięgając 6 grudnia po Cieszyńskie Rye Wine! O wyjątkowej recepturze rozmawiamy z Mariuszem Bystrykiem, laureatem nagrody specjalnej w konkursie Grand
Proszę opowiedzieć o swoim piwie. Rye Wine – co to takiego?
Rye wine to piwo bardzo mocne, z dodatkiem żyta, które u mnie stanowiło prawie 45% zasypu. Taki dobór składników sprawił, że to piwo jest, i z zasady powinno być, gęste, a wręcz oleiste, a jego smak intensywny i złożony. Bardzo lubię piwa mocne, ciemne, w takich dobrze się czuję i pewnie dlatego ta receptura tak mi się udała. Byłem bardzo zadowolony z tego jak wyszło mi to piwo. Z tego co wiem, to z tą moją nagrodą było tak, że poziom zgłoszeń w 2017 roku był tak wysoki, że trudno było wybrać zwycięzcę. Dwa piwa walczyły do samego końca – Dawid Bobryk wystawił Vermont IPA, a ja Rye Wine. Dawid wygrał, jak najbardziej zasłużenie, piłem później jego New England IPĘ i smakowała bardzo dobrze, a ja dostałem nagrodę specjalną i możliwość uwarzenia swojego piwa w Browarze Zamkowym w Cieszynie. Po raz pierwszy w jednym konkursie aż dwóch piwowarów dostało taką szansę! W związku z tym, że Grand Champion PSPD 2018 to piwo bardzo mocne, wymagające leżakowania, zrobiła się luka, więc moje Rye Wine ją zapełniło i teraz 6 grudnia, w dzień wyjątkowy dla wszystkich miłośników piwa w Polsce, będzie miało swoją premierę.
Jak było na warzeniu? Jak się Pan czuł w dużym browarze?
No elegancko! Przede wszystkim bardzo lubię odwiedzać browary, gdy tylko mam taką okazję, nawet podczas wycieczek przeznaczonych dla ludzi z ulicy, a nie dla piwowarów. Ale wtedy nie wszystko można obejrzeć, rzadko człowiek jest wpuszczany na przykład do fermentowni, bo tam łatwo o zakażenia. A mi teraz najbardziej podobało się to, że miałem wstęp wszędzie, uczestniczyłem w każdym etapie procesu. Byłem przy warzeniu tego piwka rzeczywiście od początku do końca, od samego zasypu, poprzez zacieranie, filtrację, która była bardzo, bardzo trudna, aż do wlania piwa do fermentora. A na sam koniec, niejako na zwieńczenie naszego wspólnego dzieła, nawet mogłem sam zaszczepić drożdże! Całe warzenie trwało tak długo, że poznałem 3 zmiany w warzelni – łącznie to było około 23 godzin! Oczywiście w trakcie musiałem sobie zrobić przerwę i iść się przespać, ale chciałem za wszelką cenę być obecny w kluczowych momentach. Filtracja była problematyczna tak jak się spodziewałem, zaczęło się bardzo dobrze, problemy pojawiły się po jakichś 30 minutach, ale na szczęście się udało je pokonać, lecz trwało to bardzo, bardzo długo. Piwo już się gotowało, było chmielone, a filtracja jeszcze trwała. Jednak ogólnie rzecz biorąc to było naprawdę niezwykłe doświadczenie, a w browarze w Cieszynie było bardzo sympatycznie.
Jak się pan czuje przed ogólnopolską premierą?
Bardzo się z tego cieszę, chociaż mam trochę tremę, jak to piwo wyszło. Chyba zawsze tak jest, gdy chce się dobrze wypaść, a nie zna się końcowego rezultatu swojej pracy. Dla mnie ta premiera jest bardzo osobista, podkreśla to mój podpis, który znajdzie się na etykiecie Cieszyńskiego Rye Wine. Piwo będzie dostępne w sklepach od 6 grudnia, ale podejrzewam, że niełatwo będzie je zdobyć, bo to limitowa edycja i nie uwarzyliśmy go dużo. Bardzo się cieszę, że dostałem taką szansę. To była świetna przygoda i mam nadzieję, że moje piwo zasmakuje wszystkim, którzy go spróbują.
Dziękujemy za rozmowę!