Złota Pieczęć

International Beer Festival Budweis to najstarszy piwny konkurs i festiwal w Czechach. Warto było się tam wybrać, by zobaczyć jak wygląda duża piwna impreza u naszych południowych sąsiadów, w kraju piwem płynącym.

Złotą Pieczęć Czesi przyznali piwom po raz 26. tym razem w Budziejowicach, chociaż wcześniejsze edycje odbywały się w nieodległym mieście Tabor. Trudno orzec co zdecydowało o zmianie – może zadecydowała piwna historia nowej lokalizacji, a może względy logistyczne… Międzynarodowy Festiwal Piwa w Czeskich Budziejowicach to ważna impreza, ponieważ w Czechach piwo to w ogóle ważna sprawa – spożycie na głowę mieszkańca jest tu największe na świecie i osiąga niemal 150 litrów rocznie, browarów w tym niemal czterokrotnie mniejszym od Polski kraju jest dwa razy tyle co u nas, a piwo piją wszyscy.

Piwny festiwal to więc przede wszystkim okazja do świętowania, dla wszystkich bez wyjątku, birofilia ma tu zdecydowanie szersze znaczenie. Ludzie przychodzili na festiwal całymi rodzinami, często nawet z małymi dziećmi, które oczywiście piwa nie piły, ale festiwalowa atmosfera i kolorowy tłum bardzo im się podobały. Widać było, że wizyta na festiwalu stanowiła dla jego uczestników ekwiwalent piątkowego czy sobotniego wyjścia na piwo z przyjaciółmi, tyle tylko, że zamiast w pubie spotykali się na terenie imprezy – w godzinach wieczornych na sali o powierzchni prawie 5 tys. metrów kwadratowych zrobiło się gęsto.

Impreza nastawiona była raczej na masowego konsumenta, niż na hop heada, jednak była to bardzo dobra decyzja, która pociągała za sobą wiele korzyści – w tym te największe, związane z kosztami. Było po prostu tanio! Dwudniowe wejściówki to wydatek ok. 25 zł, za 0,3l piwa trzeba było zapłacić najczęściej od 25 do 30 koron (4 – 5 zł), próbka degustacyjna 0,1 potrafiła kosztować nawet 10 koron, czyli poniżej 2 złotych! W ciekawy sposób rozwiązano też kwestię szkła. Było ono do kupienia na większości stoisk w cenach rzadko przekraczających 100 koron (18 zł), przy wejściu na teren festiwalu można też było wynająć okazjonalny kufelek za kaucją 60 koron (10 zł), po zakończeniu imprezy można było go zachować lub oddać odzyskując pieniądze. Na bieżąco następowały zwroty, szkło było myte i wręczane kolejnym chętnym. Nigdzie też nie było kas fiskalnych oraz bankomatów, które wydają się nam w Polsce naturalnym elementem krajobrazu, nigdzie też nie można było płacić kartą.

Na stoiskach dominowały lagery w postaci jasnych (svetlý ležák) lub ciemnych (tmavy ležák), dostępne praktycznie na każdym stoisku, z pewnością zaskoczyłoby to bywalca polskich imprez piwnych. Podobnie jak fakt, że bardzo dużo piw stanowiły niezwykle popularne u naszych południowych sąsiadów lekkie trunki, o niewielkiej zawartości alkoholu niskim ekstrakcie początkowym, np. česká desítka. Piwna rewolucja nie ominęła jednak Czech, więc kolejnym popularnym stylem było IPA. Nowofalowe eksperymenty mogły jednak trochę rozczarować – brakowało w nich charakteru, owocowych nut, czy mocniej wyeksponowanej goryczki. Na tym tle wyróżniał się pozytywnie minibrowar Mayzus z Imperial Red IPA 18o. Ciekawie piwa prezentował także browar Kocour, między innymi Gipsy Porter w popularnym u nas stylu porteru bałtyckiego. Browary belgijskie reprezentował ich importer, serwując między innymi wiśniowy Kasteel Rouge oraz Gouden Carolus Hopsinjoor – belgijskie IPA.

Ciekawostką był browar Stadin Panimo warzący amerykańskie IPA, ale mający swoją siedzibę w Finlandii oraz stoisko browaru warzącego swoje czeskie piwa na dzikich drożdżach. Polski akcent stanowiły natomiast piwa z Browaru Reden.