Krótka historia budek z piwem

Najpierw na stojaka
Potem na kiwaka
I wreszcie na leżaka

Ta popularna w okresie PRL rymowanka trafnie charakteryzuje ówczesną konsumpcję alkoholową. Budki z piwem, zwane też kioskami piwnymi, pojawiły się w tkance miast polskich w okresie powojennym – nieduże drewniane kioski stały na chodniku i pomalowane były z reguły na zielono. Drzwi dla sprzedawcy były z tyłu, z przodu znajdowało się okienko, a do frontowej ściany przybity był pulpit, zwany również parapetem. W samej Warszawie, w szczytowym okresie ich popularności, na początku lat 60. XX w., znajdowało się 327 budek.

Budki miały licznych, stałych klientów, spędzających przy nich większość́ dnia piwoszy, ponadto często raczyli się w nich robotnicy, przechodnie, przyciągały też młodzież. Co warte podkreślenia, budki wpisywały się w pewien etos męskiej solidarności, było to miejsce zarezerwowane dla panów. Kobiety bardzo rzadko pojawiały się w ich okolicy, a jeżeli już, to nie tyle jako klientki (co było społecznie napiętnowane), a raczej żony przychodzące po swoich mężów.

Kioski piwne były niezwykle rentowne – tanie w utrzymaniu i przynoszące duże zyski. Ich właściciele, m.in. państwowe przedsiębiorstwo Miejski Handel Detaliczny (MHD) oraz spółdzielnie, nie mieli żadnych problemów ze znalezieniem ajentów. Dzierżawcy stawali się szynkarzami, a jednocześnie stałymi rozmówcami swoich klientów, często także powiernikami ich osobistych tajemnic i służącymi wsparciem w trudnych chwilach.

Niestety, budki często były też miejscami dość́ obskurnymi, piwo lano tam niekiedy do wyszczerbionych i nie zawsze czystych kufli, bywało ono zwietrzałe lub ciepławe. Podkreślić́ należy, że budki z piwem nie dysponowały toaletami, co przyczyniało się do niekoniecznie pochlebnych opinii na ich temat…

budka_z_piwem_nac.png

Nic dziwnego, że okoliczni mieszkańcy narzekali na ich głośne sąsiedztwo. Szczególnie zawziętymi wrogami kiosków piwnych byli aktywiści Społecznego Komitetu Przeciwalkoholowego (SKP). Głosząc swoje postulaty, przyczynili się oni do zainicjowania procesu likwidowania budek i powstawania bardziej cywilizowanych miejsc konsumpcji piwa – piwiarni pod dachem z toaletami i barów z wyszynkiem. Ze względu na specyfikę swojej działalności budki były regularnie kontrolowane. Liczne inspekcje Sanepidu, Wydziału Handlu oraz SKP, często wykazywały nieprawidłowości. Chodziło przede wszystkim o czystość i warunki sanitarne, a także wzmacnianie piwa przez dolewanie wódki oraz nielegalny wyszynk mocniejszych trunków, czego zakazała obowiązująca od 1959 r. ustawa antyalkoholowa.

Zgodnie z odgórnym planem państwowym budki z piwem zaczęły być likwidowane już pod koniec lat 60. XX w., początkowo znikały one jedynie z centrów miast, dłużej przetrwały zaś́ na ich obrzeżach. W latach 70. zaczęto postrzegać́ je już jako pewien przeżytek. Ostatecznie zniknęły z przestrzeni miejskiej na początku lat 80. XX w. Były żegnane z żalem przez piwoszy, a z radością przez skarżących się na ich sąsiedztwo mieszkańców i działaczy antyalkoholowych. Moment całkowitego usunięcia budek nie umknął też ówczesnym propagandystom, którzy oskarżyli „towarzystwo spod budki z piwem” za wszystkie błędy i wypaczenia wcześniejszych dekad socjalizmu.

 

Michał Zgutka, absolwent Wydziału Historycznego UW, redaktor, wydawca. W wolnych chwilach  miłośnik piwa – trapistów belgijskich i innych odmian typu ale.

Anna Zgutka, absolwentka historii sztuki, z zamiłowania fotografka.

Korzystaliśmy głównie z książek: Krzysztof Kosiński, Historia pijaństwa w czasach PRL. Polityka, obyczaje, szara strefa, patologie, Warszawa 2008; Marek Nowakowski, Mój słownik PRL-u, Warszawa 2012 i Błażej Brzostek, PRL na widelcu, Warszawa 2010.

Fotografie: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 40-7-16, Polska Kronika Filmowa, Kronika Warszawska.