Dlaczego najlepsze imprezy w PRL zdarzały się na PKP?

Dworcowe bufety, WARS i sprzedaż piwa w specjalnych przedziałach.

Współcześnie, w obliczu lokali czynnych do ostatniego klienta i całodobowych sklepów monopolowych trudno wyobrazić sobie, że kilkadziesiąt lat temu imprezowicze mieli do wyboru jedynie prywatki organizowane w domach oraz czynne non stop bufety dworcowe!

Początkowo bary dworcowe serwowały piwo i wino, później, po roku 1956 na skutek ograniczeń prawnych goście mogli liczyć już tylko na niskoprocentowy alkohol, jednak nie zaszkodziło to popularności tych lokali. PKP oferowało też alkohol w swoich pociągach, mimo protestów działaczy antyalkoholowych zaliczając piwo do napojów chłodzących :)

700_orbis.png

Z braku innych, otwartych w godzinach nocnych, miejsc z wyszynkiem i sklepów monopolowych, siłą rzeczy lokale na dworcach przyciągały rzesze klientów, spośród których, paradoksalnie, najmniej reprezentowaną grupą byli podróżni oczekujący na pociąg.

Najbardziej znanym tego typu miejscem był oczywiście słynny na całą Polskę bufet na największym wówczas, stołecznym dworcu Warszawa Główna. W 1963 roku poświęcił mu nawet jeden ze swoich utworów Wojciech Młynarski! Jego niepowtarzalna atmosfera skończyła się jednak wraz z utratą znaczenia przez ten, prowizoryczny w zasadzie, dworzec w 1976 r., kiedy została wybudowana Warszawa Centralna. Niektóre bufety dworcowe miały swoją lokalną specyfikę, np. na dworcu Gdańsk Główny spotykali się autostopowicze z całej Polski. Słynne były też bufety na dworcach we Wrocławiu i w Krakowie. W Warszawie towarzystwo spotykało się przy piwku zarówno na Dworcu Głównym, jak i na Warszawie Wileńskiej.

Nocą bufety na dworcach tętniły życiem i przyciągały bardzo różną klientelę – stałych bywalców, studentów, imprezowiczów, robotników,… Komunistyczny ideał równości klasowej realizował się tam w 100%. Podobnie jak budki z piwem w ciągu dnia, tak bufety dworcowe wieczorami i nocą stanowiły miejsce spotkań, wymiany plotek, zażartych dyskusji oraz nawiązywania przyjaźni. Fantastyczną wizję bufetów dworcowych z PRL snuje słynny pisarz Edward Stachura w powieści Cała jaskrawość:

„Z piwem powinny być studnie artezyjskie […] fama poszła o cudownych narodzinach Piwozdroju, […] piwociągi, piwodukty, piwostrady […]”.

Co ciekawe, własne „parabufety” w większych miastach, prowadzili również pracownicy kolei, otwierając je w pustych wagonach odstawionych na bocznicy kolejowej – nie były to jednak miejsca szeroko znane, lecz dostępne jedynie dla wtajemniczonych.

700_warszawa_ochota.png

Alkoholem, a piwem w szczególności, raczono się nie tylko w bufetach na dworcach, ale także w samych pociągach. Piwo lało się tam strumieniami! W pierwszych latach po II wojnie światowej zarejestrowano sporo przypadków spożywania, a nawet nielegalnej sprzedaży bimbru w przedziałach kolejowych. Zapewne państwo dopatrzyło się tu możliwości zarobku, bo już w 1948 r. pojawiły się kierowane przez Orbis oddzielne wagony restauracyjne, doczepiane do pociągów na najbardziej popularnych trasach. Od 1961 r. funkcjonują one pod znaną do dziś nazwą – WARS. Namiastką Warsu w niektórych pociągach kursujących na rzadziej uczęszczanych trasach były zaś prowizoryczne, skromne bufety, zajmujące jeden przedział, organizowane najczęściej w jednym z ostatnich wagonów. Jeden z takich popularnych bufetów kursował na trasie z Warszawy do Olsztyna i zazwyczaj obsadzony był przez żołnierzy wracających z przepustki do licznych warmińskich jednostek wojskowych. W połowie lat 70. wagonów restauracyjnych jeździło na trasach kolejowych 114, a bufetów w przedziałach było 352.

Obecnie bufety dworcowe czy wagony restauracyjne nie mają już takiego znaczenia, jak w PRL, piwo można pić w wielu innych miejscach, w znacznie bardziej cywilizowanych warunkach. Warto pomyśleć jak wiele się zmieniło w naszej piwnej kulturze od czasów, gdy dworce i pociągi były miejscem najlepszych imprez w kraju…

Michał Zgutka, absolwent Wydziału Historycznego UW, redaktor, wydawca. W wolnych chwilach miłośnik piwa – trapistów belgijskich i innych odmian typu ale oraz dobrego koniaku.

Anna Zgutka, absolwentka historii sztuki, z zamiłowania fotografka.

Korzystaliśmy głównie z książek: Krzysztof Kosiński, Historia pijaństwa w czasach PRL. Polityka, obyczaje, szara strefa, patologie, Warszawa 2008; Edward Stachura, Cała jaskrawość, Warszawa 1969 [cyt. za s. 174];

Fotografie pochodzą z Narodowego Archiwum Cyfrowego.