40 lat minęło…

Z Jerzym Czarnikiem, pracownikiem browaru w Żywcu z ponad czterdziestoletnim doświadczeniem w warzeniu piwa, rozmawiamy o Żywieckiej Szkole Piwowarskiej, piwowarskiej pasji i ciekawości oraz udziale w reklamie Żywieckich Specjalności.

Jak wyglądała Pana zawodowa droga? Czym się Pan zajmował?
Po liceum ogólnokształcącym poszedłem na studia do Krakowa na Akademię Rolniczą (obecnie Uniwersytet Rolniczy). Studiowałem Technologię Żywności, a na 3 roku wybrałem przemysł fermentacyjny jako moją specjalizację. Konkurencja była ogromna – gdy zdawałem egzaminy o jedno miejsce walczyło 7 osób.

Moje pierwsze spotkanie z browarnictwem miało miejsce w czasie studiów, a nawet przed, bo jeszcze wtedy obowiązywały tzw. zerówki, czyli praktyka zerowa przed pierwszym rokiem studiów dla wszystkich nowo przyjętych – moja odbywała się w nieistniejącym już browarze w Krakowie przy ulicy Lubicz. Potem był browar w Okocimiu, a po trzecim roku studiów i później Browar Żywiec. Już wtedy wiedziałem, że to jest to, co chcę robić. Bardzo starałem się w czasie tych praktyk i zdobyłem stypendium fundowane przez browar, które otrzymywałem do końca studiów. Warunek był jeden – po studiach musiałem odpracować w zakładzie 3 lata, ale stało się tak, że zostałem znacznie dłużej, ponad 4 dekady!

Początkowo pracowałem na słodowni, następnie w leżakowni, byłem też mistrzem fermentacji, a później głównym piwowarem, czy też głównym technologiem jak nazywa się to stanowisko w nowej nomenklaturze. W końcu zostałem samodzielnym specjalistą do spraw technologicznych. Podczas stażu i później w pierwszych latach pracy przeszedłem praktycznie wszystkie oddziały browaru. To doświadczenie pozwoliło mi dokładnie zrozumieć, jak ważne w procesie tworzenia dobrego piwa są wszystkie jego etapy.

Piwowarstwo to dla Pana pasja czy praca?
Dla wszystkich, którzy to robią, to jest oczywiście praca, ale dla niektórych, jak dla mnie, to jest również wielka pasja. Podobnie jak artysta, piwowar czy obecnie technolog, tworzy nowe style piwne, nowe ich odmiany. Bierze kartkę papieru, bierze kłębowisko swoich myśli i w ten sposób powstaje coś zupełnie nowego i wyjątkowego. To nie jest tak, że recepturę piwną znajdziemy w książce kucharskiej jak przepis na jakiś obiad. Zawsze podkreślam tę rolę twórczą piwowarów, mówię o warzeniu piwa, a nie po prostu o jego produkcji.

Technolog to z jednej strony twórca, artysta, ale z drugiej strony to jest i lekarz, ponieważ w procesie warzenia piwa mamy do czynienia z żywymi organizmami, jakimi są drożdże piwowarskie. Trzeba się nimi właściwie opiekować, zapewnić im odpowiednie warunki, aby zawsze były w dobrej kondycji. Piwowar to nie tylko ten, kto piwo warzy, ale także ten, kto jak trzeba to leczy.

Arcyksiążęcy Browar w Żywcu

Historia Arcyksiążęcego Browaru w Żywcu sięga 1856 roku, gdy za sprawą Arcyksięcia Fryderyka Habsburga wybudowano go na gruntach zwanych Pawlusiem.
Czytaj dalej

Co jest dla Pana największą satysfakcją, co daje największą radość w warzeniu piwa?
W tym momencie to jest radość z tego, że jest w tym złocistym płynie część mojej duszy. Cieszę się, gdy wypuszczamy na rynek produkt, czy to oparty na tradycyjnych recepturach czy też innowacyjny odpowiadający na nowe trendy. To jest wielka satysfakcja, kiedy klient wraca, produkt znajduje swoje miejsce w rynku i zyskuje popularność.

Proszę opowiedzieć o swoim udziale w reklamie Żywieckich Specjalności. Jak do tego doszło? Jak wyglądała praca na planie?
Przed kręceniem tych spotów reklamowych w browarze odbywał się casting, do udziału w którym namówili mnie koledzy. Poszedłem i zostałem wybrany. Może ekipie produkcyjnej spodobał się mój lekki brzuszek, może piwowarski wąs, który noszę. Sama praca na planie filmowym to nie jest wcale lekka sprawa – mieliśmy 3 dni zdjęciowe, żeby wypuścić spot półminutowy czy 15-sekundowy. Muszę powiedzieć, że dla mnie to było niesamowite przeżycie, na planie panowała wspaniała atmosfera, każdy czuł się doceniony. W reklamie wzięło udział 5 pracowników browaru, reszta to byli statyści. Dzięki wyjątkowemu podejściu producentów i reżyserów wszyscy czuliśmy się bardzo dobrze w nowych rolach. Reklama bardzo mi się podoba i jest dla mnie wspaniałą pamiątką mojej wielkiej przygody z piwowarstwem. Cieszę się, że ta reklama pokazuje tradycję oraz innowacyjność Żywieckiej Szkoły Piwowarskiej.

Czy Żywiecka Szkoła Piwowarska jest dla Pana ważna?
Żywiecka Szkoła Piwowarska to jest coś, co towarzyszyło mi w mojej pracy od samego początku. Dla mnie to możliwość czerpania wiedzy i doświadczenia od innych, to często nawet niepisane myśli czy czyny, które są bardzo istotne, na które trzeba zwracać uwagę, a które przekazywane są z pokolenia na pokolenia przez piwowarów. Nie można stać w miejscu, ponieważ ten, kto stoi, to się cofa. Trzeba iść do przodu, tworzyć nowe style, nowe gatunki piwne, ale jednocześnie trzeba zawsze wracać do tradycji, zachowywać tradycyjny sposób wytwarzania, tradycyjne surowce. Żywiecka Szkoła Piwowarska odgrywa kluczową rolę w przekazywaniu tradycji, wiedzy i umiejętności żywieckim piwowarom.

Czy prywatnie, po pracy, też lubi Pan piwo?
Tak, lubię piwo, najbardziej tradycyjnego Żywca i Portera. Piwo to jest napój towarzyski i jeżeli jest okazja, by się nim delektować, to czemu nie korzystać! Mam swój gust, ale ciekawość duszy piwowarskiej powoduje, że nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował czasem czegoś nowego. Napiję się każdego piwa, które będzie spełniało moje oczekiwania, mogę sięgnąć po każde piwo, które stoi w sklepie na półce, ale po niektóre tylko raz.

Dziękujemy za rozmowę.