Jak stworzyć największą giełdę w Europie?
Z Panem Władysławem Gawlińskim, kolekcjonerem piwnego szkła, pomysłodawcą giełd w Żywcu rozmawiamy o początkach giełdy i tym, jak to się stało, że w końcu Żywiec gościł największą giełdę kolekcjonerów w Europie.
Proszę opowiedzieć o początkach giełdy, był Pan jej pomysłodawcą, inicjatorem. Jak to się zaczęło?
Mam to Pani udowodnić? Proszę oto wpis do mojej księgi pamiątkowej – deklaracja ówczesnego dyrektora handlowego z Żywca. Wracaliśmy z giełdy w Czechowicach. A tak to się zaczęło, że do Browaru przyszła oferta zakupu zabytkowej przedwojennej butelki, w przeliczeniu na współczesne pieniądze opiewała na 300 złotych, więc dyrektor zadzwonił do mnie. Wytłumaczyłem mu, że to nie ma sensu, żeby nie odpowiadał na ofertę, bo ktoś próbuje zrobić na browarze biznes nieuczciwie podnosząc cenę. Ustaliliśmy, że w najbliższym czasie będzie giełda, jeśli będzie miał czas, to pojedziemy tam razem i może trafi się taka butelka we właściwej cenie. I tak się stało, że giełda rzeczywiście była, butelka też i kupiłem mu ją w przeliczeniu za 50 złotych, taka była różnica w cenie. Wracając z giełdy wstąpił to mnie i się zdeklarował na piśmie, że w Żywcu powinny być giełdy. No i wtedy mogłem dalej działać. To był sam początek.
Co było dalej?
Zapewnienie ze strony browaru o pomocy w organizacji było, więc trzeba było zdobyć adresy kolekcjonerów. Udało się uzbierać ich 200. Trzeba było przygotować zaproszenie, zacząć od tego czy w ogóle będą jacyś chętni żeby tu przyjechać. Potem z browarem trzeba było przygotować materiały do wysyłki – dostałem 200 kopert, 200 znaczków i na tym skończyła się pomoc sekretariatu. Trzeba to było zaadresować, zakleić, wysłać, a potem czekać na odzew.
Ile trwało przygotowanie giełdy – od deklaracji prezesa do momentu kiedy rzeczywiście się ona odbyła?
Długo to trwało. Wpis w księdze ma datę 16.04.1994 a giełda odbyła się w 1996 roku w czerwcu. Ustaliliśmy, że giełda będzie się zawsze odbywać w czerwcu, w przedostatni piątek i sobotę. Jak przyjeżdżali kolekcjonerzy z daleka, z północy Polski, czy z zagranicy, to zazwyczaj na dłużej, zostawali do niedzieli, przyjeżdżali wcześniej.
I tak oto pierwsza giełda w Żywcu stała się faktem – jak to wtedy było?
Na pierwszą giełdę przyjechało 150 osób. I to też mogę udowodnić, bo mam listę uczestników tego wydarzenia. Od samego początku giełda w Żywcu była międzynarodowa, na pierwszą przyjechał jeden kolekcjoner z Niemiec i jeden z Ukrainy. Podczas pierwszej giełdy każdy z tych 150 uczestników dostał suwenir, a w jego skład wchodził kufel oraz szereg innych gadżetów – ręczniki kąpielowe, koszulki, bibeloty. Później też w każdym roku były różne pamiątki, za każdym razem coś ten uczestnik dostawał. Na Birofilii nigdy nie wprowadziliśmy opłat za uczestnictwo, za wstęp – wszędzie indziej one są, a u nas nie było.
Jak giełdy i festiwal zmieniały się w czasie?
Najpierw giełdy odbywały się w hali sportowej klubu Góral, po kliku latach okazało się jednak, że tam jest już za mało miejsca, więc szukaliśmy czegoś większego i tak trafiliśmy do Pałacu Habsburgów, ale tam po jakimś czasie też się zrobiło za ciasno. Potem trafiliśmy na dziedziniec przy Piwiarni Żywieckiej, do wielkiego namiotu. Giełda rosła z roku na rok – za każdym razem ludzi było coraz więcej. Festiwal był tak popularny, że miejsc noclegowych nie dało się zarezerwować już w styczniu, lutym, bo hotele, motele, kwatery prywatne, pensjonaty miały komplet na te terminy.
Co stało się później?
W ostatnich latach pamiątek dla uczestników giełdy było mniej, bo więcej szło na festiwal. W ogóle piwa domowe to już prawie od początku się u nas pokazywały, ktoś coś przywiózł od siebie albo od kolegi. Ale potem był konkurs piw domowych i piw rzemieślniczych i on się rozrastał bardzo szybko. Wtedy namiot dla kolekcjonerów był oddzielnie, a piwa były oddzielnie. Tylko nas, kolekcjonerów odsunięto trochę na bok, ale mimo wszystko przyjeżdżali, byli, to ich nie zniechęcało.
Czy coś Panu z tych wszystkich giełd utkwiło w pamięci? Jakieś wydarzenie? Spotkanie?
Tego było tak dużo, że trudno wybrać tylko jedno. Z każdej giełdy coś się pamięta. Najbardziej wraca się pamięcią do spotkań, niektórzy z kolekcjonerów to wiekowi ludzie, a podczas giełdy to każdy się witał, zagadywał, to wszystko to była jedna rodzina. Zresztą to trwa nadal – gdybyśmy ogłosili, że giełda się odbędzie to tłum ludzi by się tu zjechał.
A ostatnia giełda, jubileuszowa, dwudziesta? Jak to z nią było?
Teraz to jedyna informacja jest w Internecie. W zeszłym roku poszła informacja, że giełdy nie będzie, a potem w ostatniej chwili okazało się, że giełda się jeszcze odbędzie, ale już bez piwnego festiwalu. 20 lat minęło jak jeden dzień. W zeszłym roku była XX Giełda, no i jak to tak, jubileuszowej nie zrobić! Miało już nic nie być, ale sami się tutaj wewnętrznie zorganizowaliśmy i zjechało się mnóstwo kolekcjonerów. Proszę sobie wyobrazić, że był kufel oficjalny z Piwiarni Żywieckiej, ale był też drugi, nieoficjalny, prywatny zrobiony przeze mnie. I teraz w mojej kolekcji są dwa.